(szlaki: niebieski — żółty | dodatkowo czerwony)
czas przejścia: 6 | 8 godzin suma podejść: 900 | 1000 m dystans: 12 | 22 km trudność: ** infrastruktura: schronisko PTTK Trzy Korony
W jeden z październikowych weekendów postanowiliśmy odpuścić sobie beskidzkie klimaty i pojechać w Pieniny. Uznaliśmy, że jesień to najlepsza pora na odwiedzenie malowniczego pasma. Rzeczywiście, rdzawo-czerwone lasy poprzetykane białymi skałkami wyglądały obłędnie. Do tego szmaragdowe wody Dunajca, a w powietrzu tysiące wirujących liści… Krajobraz jak z bajki. Niestety, choć październik w innych górach to już nie sezon, tu turystów nie brakowało. Piękna, niemal letnia pogoda zrobiła swoje i do Szczawnicy oraz Sromowców zjechało mnóstwo ludzi. Chyba nikt nie lubi wędrować w tłumie, dlatego wiemy, że następnym razem trzeba w ten rejon przyjechać w tygodniu, gdy na szlakach królują pustki. Wtedy dopiero Pieniny muszą robić wrażenie!
Niewielki Pieniński Park Narodowy jest niezwykle urozmaicony krajobrazowo. Da się jednak podczas jednej wycieczki zobaczyć prawie wszystkie jego atrakcje. Należy tylko połączyć szlak niebieski (Szczawnica — przełęcz Szopka) z żółtym (z przełęczy do Sromowców). To zresztą żadne odkrycie — właśnie tę trasę już w 1914 roku polecał Kazimierz Sosnowski, niestrudzony propagator i miłośnik polskich gór. Wówczas nie była ona jeszcze wyznakowana, zajął się tym w 1926 roku ksiądz Walenty Gadowski, ten sam, który w Tatrach budował słynną Orlą Perć. W Pieninach też nie zabrakło eksponowanego fragmentu, zwanego analogicznie Sokolą Percią. Przepaścisty odcinek ma tu zaledwie kilkadziesiąt metrów i jest, w skali tatrzańskiej, zaledwie lekko trudny. Z mniejszymi dziećmi lub tymi, co boją się przepaścistych widoków, można go obejść specjalnie wyznakowanym zielonym szlakiem.
Górska część wyprawy — ze Szczawnicy do Sromowców Niżnych — liczy około 10 kilometrów. Niby niewiele, ale trzeba wyruszyć wcześnie. Przejście — wraz z postojami na platformach widokowych i odpoczynkami, a tych trochę będzie, bo wędrówka potrafi zmęczyć — zajmuje co najmniej 7 godzin. Tutejsze szczyty nie porażają wysokością, ale podejścia są strome, a co gorsza kilkakrotnie schodzi się i podchodzi na kolejne wzniesienia (różnica wysokości na trasie to 550 metrów, ale suma podejść już 900 metrów). Dochodząc do Sromowców, czuliśmy trasę w nogach, a przecież górskie wędrówki mamy we krwi :). Najpiękniejsza trasa parku ma jeden oczywisty mankament — jest ogromnie zatłoczona. Jeśli wyruszymy na niebieski szlak do 9.00, mamy szansę we względnym spokoju podziwiać widoki z Sokolicy. Później ruch wzrasta w postępie geometrycznym — kiedy doszliśmy około 14.00 na Okrąglicę (982 m n.p.m.), żeby dostać się na platformę widokową, trzeba było odstać godzinę w kolejce. Czy widoki były tego warte, nie sprawdzaliśmy. Od razu pomaszerowaliśmy dalej, bez żalu opuszczając miejsce, w którym wrzało jak w ulu.
Wycieczka jest atrakcyjna od samego początku, czyli przeprawy na drugi brzeg rzeki. Wyruszać na szlak wprost z łódki, to rzecz niespotykana. A co powiedzieć, jeśli szlak pnie się od razu ostro w górę, wyciskając niemal siódme poty? Ścieżka wije się przez piękny jodłowy las i po około 40 minutach doprowadza do budki, w której kupuje się bilet wstępu na platformę widokową [opłata obowiązuje od 20 kwietnia do 31 października; w tym samym dniu bilet upoważnia do wstępu na drugą platformę – na Okrąglicy]. Można też nabyć broszurki i pamiątkowe gadżety oraz przybić pieczątkę w książeczce lub na mapie — na dowód, że dotarliśmy do tego miejsca. Na SOKOLICĘ (747 m n.p.m.) czeka nas jeszcze krótka wspinaczka po białych skałkach. Dla ułatwienia po bokach zamontowano poręcze, które przydają się zwłaszcza podczas schodzenia i przy brzydkiej pogodzie. Przepaścisty wierzchołek (wznoszący się 310 metrów ponad poziom rzeki), ograniczony ze wszystkich stron metalowymi barierkami, zapewnia nieco adrenaliny (zwłaszcza gdy jest się z dziećmi) i niezrównane widoki. No i rośnie tu najsłynniejsza sosna w Polsce.
Z Sokolicy niebieski szlak prowadzi przez chwilę wygodną ścieżką, a potem proponuje krótkie, eksponowane przejście granią Pieninek. SOKOLA PERĆ to kilka skalnych odcinków oraz trochę sztucznych stopni i poręczy. Po drodze można się zatrzymać w dwóch miejscach widokowych. Zabezpieczona rampa w okolicy Czertezika (772 m n.p.m.) pozwala podziwiać dopiero co zdobytą Sokolicę oraz środkową część przełomu. Podobne widoki roztaczają się z wierzchołka CZERTEŻA (774 m n.p.m.), który zdobywa się, pokonując kilkanaście schodków. I tyle, Sokola Perć za nami. Teraz czeka nas łatwy, przyjemny odcinek wiodący przez śródleśne polany i niewielkie wzniesienia do Bajkowa, miejsca połączenia się szlaku niebieskiego z żółtym. Przez kilkanaście minut wędrujemy za obydwoma szlakami, odbijając w końcu wraz z niebieskimi znakami na Górę Zamkową (799 m n.p.m.) i do groty z figurą świętej Kingi. Ruiny najwyżej położonego zameczku w Polsce (podobno pamiętającego XIII wiek) mogą rozczarować. Ot niewielki fragment murów i dziura, która spełniała rolę cysterny na wodę. Miejsce robi wrażenie pod wieczór, gdy nie ma tu nikogo, w środku dnia i w tłumie gromadnie posilającym się kanapkami trudno o zachwyt. Jeszcze dwadzieścia lat temu można było stąd podejść ścieżką na grań Zamkowej Góry, do pięknego miejsca widokowego. Niestety, w 1995 roku dróżkę zamknięto dla ruchu turystycznego.
Wspinaczkę po skałach ułatwiają barierki. |
Niebieski szlak prowadzi dalej przez Ostry Wierch (851 m n.p.m.) i przełęcz Koszarzyska pod Okrąglicę (982 m n.p.m.), główną kulminację Trzech Koron. Podejście jest strome, choć krótkie. Dalej na przełęcz Szopka, zwaną też Chwała Bogu, z której roztaczają się ładne widoki na Tatry. Do Sromowców Niżnych zeszliśmy szlakiem żółtym, czyli urokliwym Wąwozem Szopczański. Zanim całkowicie dotarliśmy do cywilizacji, zjedliśmy jeszcze obiad w schronisku Trzy Korony, usytuowanym na obrzeżach miejscowości, w pobliżu wejścia do parku narodowego (godzina czekania na jedzenie, rekord wśród odwiedzonych przez nas placówek PTTK!).
Tatry widziane z przełęczy Szopka (Chwała Bogu). |
Ze Sromowców do Szczawnicy można wrócić albo flisacką tratwą, albo rowerem, albo busem. Na własnych nogach nie polecamy. Spacerowy trakt — Droga Pienińska — jest wprawdzie malowniczy, wygodny i pięknie poprowadzony nad Dunajcem, ale wymaga przetruchtania ponad 10 kilometrów. To dodatkowe 2,5 godziny marszu. Przejażdżka busem jest natomiast mało atrakcyjna, jeśli jednak z gór zejdziemy późno, może się okazać jedyną dostępną opcją. W październiku ostatni spływ wyruszał z przystani w Sromowcach Niżnych około 16.00, a ponieważ nie udało nam się na niego załapać, postanowiliśmy skorzystać z rowerów. Można je wypożyczyć w Sromowcach i oddać w punkcie w Szczawnicy do zmroku. Droga Pienińska, którą wiedzie również szlak rowerowy, prowadzi po słowackiej stronie wzdłuż Przełomu Pienińskiego i pozwala podziwiać rzekę z innej perspektywy niż na spływie (dwa małe podjazdy na trasie, nieco ponad godzina jazdy).
![]() |
Las w barwach jesieni – gdzieś na niebieskim szlaku w Pieninach. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz