5 maja 2016

MOGIELICA, góra samobójców

Słopnice Królewskie — Przełęcz Rydza-Śmigłego Mogielica Słopnice Królewskie; dodatkowo cmentarze z czasów I wojny światowej w okolicy Limanowej (nr 368 i 369)
(szlaki: zielony żółty; do cmentarzy: niebieski)

czas przejścia: 3,5 godziny | z cmentarzami 5 godzin    suma podejść: 600 m | 700 m
dystans: 9,5 km | 11 km    trudność: *
   infrastruktura: brak

Beskid Wyspowy to wciąż kraina przez nas nieodkryta. Z Bielska-Białej niby blisko, ale zawsze jakoś nie po drodze. W majowy weekend postanowiliśmy nadrobić zaległości i zdobyć Mogielicę (1170 m n.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Poszliśmy na łatwiznę, wyznaczyliśmy trasę niedługą, wszystko dlatego, że chcieliśmy jeszcze odwiedzić cmentarze z okresu I wojny światowej. Jest ich w Beskidzie Wyspowym sporo, a my jesteśmy nimi urzeczeni od czasu wyprawy w Beskid Niski. Długo nie chciano pamiętać o tych żołnierskich grobach, mogiły zdążyły zniszczeć i zarosnąć, kamienne mury rozpaść się, a drewniane krzyże spróchnieć… Od kilku lat ratuje się to, co ocalało. Warto odwiedzać te miejsca, by w ciszy i spokoju pokontemplować góry i zadumać się nad człowieczym losem.
Zostanie tyle gór ile udźwignąłem na plecach
Zostanie tyle drzew ile narysowało pióro
Ja tylko zniknę w starym lesie bukowym
Tak jakbym wrócił do siebie | Po prostu wrócę do domu
[Jerzy Harasymowicz Zostanie tyle gór] 
Z PRZEŁĘCZY RYDZA-ŚMIGŁEGO wiedzie jedna z najpopularniejszych tras na Mogielicę — krótka, z dwoma ładnymi halami widokowymi po drodze. Sama przełęcz to miejsce o znaczeniu historycznym — w grudniu 1914 roku doszło tu do potyczki (zwycięskiej) między oddziałem polskich legionistów pod dowództwem Edwarda Rydza-Śmigłego a szwadronem kawalerii rosyjskiej. O tym wydarzeniu i o osobie marszałka przypomina drewniany krzyż oraz kamienny obelisk. Pomnik sam w sobie nie jest interesujący, znacznie ciekawsze są widoki, jakie rozpościerają się z przełęczy. Przy dobrej pogodzie da się stąd podziwiać wzniesienia Gorców, Babią Górę, Ćwilin oraz Śnieżnicę. Wygodna asfaltówka, którą można się dostać na przełęcz od strony Słopnic, została ukończona w 2010 roku. Na niektórych mapach, na przykład na naszej, wciąż figuruje ona jako gruntówka.

Beskidy lubią stroić się w kapliczki,
a Beskid Wyspowy jest chyba ich rajem. Kapliczki
zachwycają tu różnorodnością i kolorami. Ta, otoczona
kępą drzew, stoi na Przełęczy Rydza-Śmigłego.
Zielony szlak, którym mieliśmy wdrapywać się na Mogielicę, nazwano imieniem Leopolda Węgrzynowicza, działacza społecznego, który propagował kulturę ludową z obszaru Beskidu Wyspowego oraz walory krajoznawcze pasma. Węgrzynowicz mieszkał w niedalekiej Dobrej, skąd zielony szlak startuje, prowadząc w pierwszej kolejności przez urokliwy Łopień. Jeszcze w domu nastawiliśmy się na mały tłum turystów na trasie — w końcu czego można się spodziewać w długi majowy weekend na najwyższym szczycie pasma zdobionym wieżą widokową? Na szczęście Beskid Wyspowy wciąż nie należy do obleganych gór, rzeczywistość okazała się więc całkiem znośna. Niewielki tłum czekał na nas dopiero pod wieżą (dociera tu kilka szlaków), przed i po tej atrakcji było raczej cicho i samotnie.

W drodze na Mogielicę: polana Mocurka z malutkim szałasem pasterskim. W Beskidzie Wyspowym wciąż wypasa się owce, ale kierdele nie są duże. Podobno, bo owiec nie spotkaliśmy, na tej hali latem skubią sobie trawę.

Według oznakowań z przełęczy na Mogielicę idzie się 2,5 godziny. To czas bardzo zawyżony albo po prostu pomyłka. Nam w raczej niespiesznym tempie podejście zajęło 1,5 godziny. Na trasie jest kilka stromych podejść, ale taki urok Beskidów, zwłaszcza Wyspowego: góry niewysokie, jednak przewyższenia do pokonania znaczne. Jeden z takich ostrzejszych fragmentów wyprowadza na Polanę Wyśnikówkę malowniczo położoną tuż pod szczytem Mogielicy.To nie tylko świetny punkt widokowy, ale też doskonałe miejsce na odpoczynek. Można rozłożyć się na trawie i patrzeć w stuporze zachwytu przed siebie. Po wojnie na polanie wypasano owce, dziś jednak hala nie jest użytkowana i powoli zarasta.

Pogoda się psuje, a mimo to nie chce się stąd odchodzić…

Z Polany Wyśnikówki na Mogielicę i jej wieżę jest dosłownie 15 minut drogi. Na zalesioną kopułę prowadzi wąska, malownicza ścieżka. Wkraczamy na teren rezerwatu przyrody Mogielica i warto zachować tu ciszę. Wrzaski dzieci (niestety także ich rodziców) do gór nie pasują, tworzą okropny dysonans, a w rezerwacie są zwyczajnie zabronione. Kopuła Mogielicy, na której zachował się naturalny bór górnoreglowy (jedyne takie miejsce w Beskidzie Wyspowym), to siedlisko wielu rzadkich gatunków ptaków, przede wszystkim głuszca. Gniazdują tu także dzięcioły trójpalczaste i białogrzbiete, sóweczki, włochatki, czeczotki, zalatują puszczyki i puchacze, orliki krzykliwe oraz orły przednie. To jedynie wycinek z długiej listy skrzydlatych gości, naukowcy naliczyli tu niemal tyle samo gatunków ptaków co w Gorczańskim Parku Narodowym. Jeśli zachowamy ciszę, niektóre z nich zapewne usłyszymy, a przy odrobinie szczęścia i uwagi może nawet zobaczymy. Obcowanie z przyrodą nabiera wtedy zupełnie innej jakości.

Wieża na Mogielicy jest bliźniaczo podobna do tej
na Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. Przy
dobrej pogodzie widać z niej oczywiście Tatry.
Spektakularne są wschody i zachody słońca.

Wieżę widokową na MOGIELICY postawiono w 2008 roku wbrew przyrodnikom, ale ku wielkiemu zadowoleniu okolicznych gmin, które oczami wyobraźni już widziały rzesze turystów w regionie i szybki napływ gotówki. Niedzielnych spacerowiczów rzeczywiście przybyło (jest w końcu konkretny cel wycieczki :-), ale czy wydają oni pieniądze w okolicy? Wątpię, skoro przez tyle lat nie powstał nawet żaden zajazd czy bar na przełęczy. Zostawiając te dywagacje na boku, trzeba przyznać, że 20-metrowej wysokości wieża zapewnia wspaniałe widoki. Z mniejszymi dziećmi lepiej na nią nie wchodzić — schody, ba, to właściwie drabiny — są strome, kiepsko zabezpieczone po bokach, niebezpieczne. Nazwa szczytu, przynajmniej dla mnie, kojarzy się z mogiłą. Jak się okazuje, ma to swoje uzasadnienie. W dawnych czasach, kiedy kościół nie zgadzał się, by na cmentarzach chowano ludzi, którzy zeszli z ziemskiego padołu w nienaturalny sposób (czytaj: na własne życzenie), zwłoki samobójców wywożono podobno na stromy północny stok Mogielicy i zostawiano na pastwę wilków i ptaków. W ten sposób królowa Beskidu Wyspowego została ochrzczona „górą mogił", czyli Mogielicą.

Widok na Taterki z wieży na Mogielicy. Zaraz lunie...

Czas pomyśleć o zejściu. Zaplanowaliśmy go szlakiem żółtym do Słopnic, tak by zatoczyć kółko i bez problemu wrócić do samochodu zaparkowanego gdzieś przy polnej drodze. Większość stron internetowych twierdzi, że najpiękniejsze panoramy roztaczają się z Hali Stumorgowej, która zajmuje południowo-zachodni grzbiet Mogielicy. Tym razem postanowiliśmy jednak na tę polanę nie schodzić, choć ze szczytu to pięć minut drogi. Wszystko po to, by mieć pretekst do bardziej wymagającego zdobycia Mogielicy z Lubomierza (czas pokaże, czy wybieg ten przyniesie zamierzony efekt :-). Opuszczając gwarny szczyt, zaszliśmy natomiast pod krzyż papieski. Rozciąga się spod niego ładna panorama Pasma Radziejowej, Gorców i Tatr Wysokich. Gwarna wycieczka grillująca (!) kiełbaski, szybko nas jednak stamtąd wygoniła.

Reprezentacyjny cmentarz wojenny okręgu limanowskiego — nr 368. Zaprojektował go kapitan
Gustav Ludwig, po wojnie znany architekt monachijski. Znajdują się tu groby żołnierzy austriackich
i rosyjskich. Nagrobki żołnierzy austriackich zwieńczone są żeliwnym krzyżem, żołnierzy rosyjskich — krzyżem podwójnym, prawosławnym.

Żółty szlak do Słopnic okazał się bezproblemowy, ale też mało widokowy. Kogo czas nie goni, może po drodze odbić do miejsca katastrofy niemieckiego samolotu Heinkel. Rozbił się on na zboczach Mogielicy w styczniu 1944 r. Dojście wskazują biało-czerwone kwadraty ścieżki dydaktyczno-historycznej, która przecina żółty szlak. Sami darowaliśmy sobie oględziny tego miejsca i godzinę później mknęliśmy już do Limanowej. Postanowiliśmy odwiedzić CMENTARZ WOJENNY NR 368 — reprezentacyjny obiekt okręgu limanowskiego upamiętniający walki o wzgórze Jabłoniec. To jeden z najokazalszych cmentarzy zachodniogalicyjskich, ładnie położony, choć przez bliskość miasta i wypielęgnowanie z mało nostalgicznym klimatem. Pomnik główny to okazała ośmioboczna kaplica, która przywodzi na myśl florencką Santa Maria del Fiore.

Cmentarz wojenny nr 369. Założono go na początku 1915 roku, zaraz po ustaniu walk w okolicy Limanowej.

Na kolejnym wzgórzu znajduje się CMENTARZ WOJENNY NR 369. Z Jabłońca można do niego dotrzeć niebieskim szlakiem. Znaki wiodą głównie asfaltem, ale warto wyruszyć w tę wędrówkę, bo cmentarz na Golcowie należy do najpiękniejszych w okolicy Limanowej. Niby to tylko kilka zmurszałych nagrobków otoczonych prostym ogrodzeniem, ale skromność założenia, oddalenie od zabudowań i malowniczy widok na góry chwytają za serce. Zapatrzeni w krajobraz i dawne dzieje spędzamy tu sporo czasu. Powrót jest cichy.

1 komentarz: