17 sierpnia 2016

KRÓLEWIZNA, czyli ballada o Jaśku zwanym Aniołem

Ponikiew — Kapral — Główniak Kamień — Królewizna (Magurka Ponikiewska) — Jaśkowa arka — Groń Jana Pawła II (Jaworzyna) — Ponikiew
(szlaki: bez szlaku żółty bez szlaku — żółty — niebieski)

czas przejścia: 6 godzin    suma podejść: 800 m    dystans: 17 km    trudność: **
infrastruktura: schronisko pod Leskowcem

Każde góry mają swoich niezwykłych mieszkańców. Beskid Mały miał pustelnika Jaśka. Przez 19 lat Jasiek mieszkał w blaszanej arce pod Królewizną. Jego pustelnia przypominała kształtem łódź — miała się unieść na falach, kiedy nadejdzie kolejny potop. Bo że nadejdzie, tego Jasiek był pewien. Bóg musiał jakoś ukarać niegodziwości ludzi... Jaśka od wielu lat już z nami nie ma, ale jego arka stoi i czeka na wielką wodę. Zwykły turysta rzadko do niej trafia — pustelnia nie jest widoczna ze szlaku, nie ma do niej wskazówek, a informacje o tym, gdzie dokładnie się znajduje i jak do niej dotrzeć, udzielane są niechętnie. Najczęściej zachodzą tu ci, którzy jeszcze Jaśka pamiętają, lub pasjonaci gór, którzy usłyszeli o beskidzkim samotniku od innych zapalonych wędrowców. Dzięki temu miejsce emanuje spokojem, jest oazą samotności, czego zapewne życzyłby sobie sam Jasiek, który nie lubił zgiełku tego świata. I ja zachowam więc dla siebie dokładne namiary na pustelnię (kto naprawdę będzie chciał odwiedzić to miejsce, da sobie radę), zapraszam jednak na wędrówkę Jaśkową drogą, dosłownie i w przenośni.
Przelot chmur i zdarzeń
przelot twarzy, które pozostały młode
Górski pejzaż dorabia skrzydła postaciom
które były tak ważne
[Jerzy Harasymowicz Bortne. Wiosenne buczyny]
Na spotkanie z Jaśkiem wybraliśmy się w czerwcową niedzielę. Ostatnie tygodnie szkoły nieco wyczerpały Wawka, zerwanie go z łóżka o 7–8 rano byłoby więc nieludzkie. To oznaczało, że nasza wycieczka nie mogła trwać 8–9 godzin, jak wynikało z mapy, jeśli chciałoby się zrobić normalną szlakową pętlę z Gorzenia lub Czartaka z zahaczeniem o pustelnię. Postanowiliśmy więc z centrum Ponikwi wdrapać się do żółtych znaków prowadzących grzbietem Główniaka na czuja, wybraną losowo leśną drogą. Takie rozwiązanie skracało wyprawę do 5–6 godzin. Rozsądny wybieg, biorąc pod uwagę, że popołudniem miało zacząć lać, i to mocno.

Do PONIKWI dotarliśmy około 10 rano. Wieś, którą założyli w XVI wieku pasterze wołoscy, dziś ma charakter sennego letniska. Okolica jest sielska, a w samej osadzie zachowało się kilka starych zabudowań, głównie stodół. Samochód zaparkowaliśmy przy kościele i nieco cofnęliśmy się szosą, by zagłębić się w las za mostem. Leśna droga pięła się prosto jak strzelił na grzbiet. Według mapy przechodziliśmy przez wzniesienie nazwane intrygująco KAPRAL (485 m n.p.m.). Po powrocie z gór przewertowałam książki i internet, by dowiedzieć się, skąd taka unikatowa dla Beskidu Małego nazwa. Znalazłam dwa wytłumaczenia. W 1771 roku konfederaci barscy stoczyli tu podobno potyczkę z rosyjskimi żołnierzami. Po wszystkim miejscowi pochowali na wzgórzu poległych i nadali wniesieniu dla upamiętnienia tego faktu wojskową nazwę. Na ile to prawdziwe, nie wiem, znawca tych terenów Aleksy Siemionow podaje inne wytłumaczenie. Według niego w XIX wieku stacjonujące w Wadowicach wojsko austriackie miało na tym wzniesieniu strzelnicę, urządzano tu żołnierskie ćwiczenia i stąd wzięła się wojskowa nazwa. Może i potyczka, i strzelnica są prawdą, jedno nie wyklucza przecież drugiego. Zamieszenie z tym szczytem jest zresztą większe — mapy podobno źle go lokalizują, bo Kapral znajduje się tuż przy żółtym szlaku, tam gdzie na mapach zaznaczono Główniak (który mieszkańcy zwą Głowniak), sam Główniak natomiast jest w miejscu Kamienia, a Kamień w miejscu Żaru, ten ostatni zaś nieco dalej przy szlaku. Niezły galimatias.

Okolice Kaprala. Pniemy się bez szlaku, co i rusz napotykając piękne kobierce mchu płonnika
ze sterczącymi puszkami zarodnikowymi. Taki mikrolas z dziwacznymi, niczym z innej epoki drzewami.

Jakkolwiek by było to przez co przechodzimy porasta las i nic nie przypomina o dawnych czasach (chyba więc nie był to Kapral, bo ponoć na nim wciąż widoczne są pozostałości grobów w formie kamiennych kopczyków, choć trudno uwierzyć, że mogłyby się niepielęgnowane zachować w takiej formie). Nawet leśna droga rozmywa się w chaszczach i przez kilkanaście minut pniemy się do góry, lawirując między krzakami jeżyn, powalonymi konarami i badylami. Kiedy dochodzimy do żółtego szlaku prowadzącego wzniesieniem GŁÓWNIAKA, albo Głowniaka, a może Kaprala (550 m n.p.m.), czujemy się tak, jakbyśmy wyszli na autostradę. Jest wygodnie i bezproblemowo, wokół ciągnie się ładny bukowy las. Mijamy kolejne wzniesienia, aż dochodzimy do KAMIENIA lub Żaru (671 m n.p.m.) — w zależności od tego, komu zawierzymy: mapie czy znawcom terenu. Okolica słynie z wychodni, jest to ponoć miejsce ich największego nagromadzenia w Beskidzie Małym. Przy szlaku można podziwiać jedną z takich ogromnych formacji skalnych. Inne znajdują się na pobliskich stokach, trzeba tylko odbić ze szlaku i trochę połazikować.

Pomnik przyrody — wychodnia na stoku Kamienia. Czasami można tu spotkać wspinaczy, jest na czym ćwiczyć.
Imponujący wał skalny ma 50 metrów długości, miejscami osiąga 9 metrów wysokości.

Żółty szlak nie oferuje rozległych widoków, ale może się podobać. Las jest dorodny, wysmukłe szare bukowe pnie tworzą nastrojową scenerię. Nie wiadomo kiedy mijamy przełęcz pod Magurą i dochodzimy do miejsca, w którym do żółtego szlaku dochodzą oznakowania zielone. Stąd niedaleko już na Magurkę Ponikiewską, którą okoliczni mieszkańcy oraz miłośnicy Beskidu Małego zwą KRÓLEWIZNĄ (818 m n.p.m.). Błędnie, jak się okazuje, bo szczyt ten w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego z 1884 roku jest już wymieniany pod nazwą Magury, Królewizną natomiast nazywano zbocza Magurki od strony Kozińca. W pobliżu zarastającej polany na stokach Magurki czy też Królewizny znajduje się właśnie JAŚKOWA ARKA.

Pustelnia sklecona z blaszanych odpadów… Bez drzwi, do środka Jasiek wchodził przez widoczny otwór.
W blaszanym domku zbudował sobie drewnianą pryczę, kawałek rury służył za piec i kuchenkę.
Na blasze rury Jasiek piekł swoje słynne podpłomyki, żywił się nimi niemal na okrągło.
Wnętrze arki przedstawia dziś smutny widok. Ktoś tu buszował czy czas zrobił swoje?

Jasiek, górnik z Libiąża, zamieszkał w okolicy Królewizny w 1980 roku. Dlaczego wybrał pustelnicze życie, nie wiadomo. Jak każdy samotnik nie lubił mówić o sobie. Był człowiekiem serdecznym i otwartym, ale przyjaźnił się z niewieloma osobami. W kopalni przeżył wypadek, chyba niezbyt groźny, wystarczająco jednak traumatyczny, by przesądzić o porzuceniu wygód cywilizacji. Swoją arkę Jasiek sklecił z blach, które dostał od miejscowych. Po początkowej niechęci („jakiś obcy kręci się po okolicy"), szybko został zaakceptowany. Wkrótce zaczęto go nazywać Jaśkiem Aniołem. Chętnie pomagał w pracach polowych i gospodarczych. Za swój trud nie brał pieniędzy, tych nie potrzebował, z wdzięcznością przyjmował natomiast mąkę i cukier oraz… papierosy, był bowiem namiętnym palaczem. Przez niemal 20 lat gospodarzył na polanie pod Królewizną. Niezwykle gościnny, spragniony rozmowy z ludźmi i bardzo religijny — tak zapamiętali go ci, którzy trafili do arki przypadkiem bądź umyślnie. Trudy długiego pustelniczego życia zrobiły jednak swoje — Jasiek zmarł niespodziewanie zimą 1999 roku w swoim ukochanym miejscu na ziemi: blaszanym domku. Został pochowany na wadowickim cmentarzu, choć sam wybrałby zapewne inne miejsce: w pobliżu arki, pod jednym z dorodnych buków. Od jego śmierci minęło już wprawdzie wiele lat, wciąż są jednak ludzie, którzy dbają o Jaśkowy grób i 1 listopada zapalają na nim znicze.

Do budowy pustelni Jasiek wykorzystywał każdy skrawek blachy. Nic się nie marnowało.
Aż trudno uwierzyć, że przeżył w tym skromnym blaszaku 19 samotnych zim. I był szczęśliwy.

Spędzamy przy arce sporo czasu. Panuje tu zadziwiający spokój, słychać tylko bzyczenie owadów, w powietrzy unosi się woń dzikich kwiatów. Natura powoli bierze to miejsce w swoje władanie, ale domek zadziwiająco dobrze się trzyma, oprócz wnętrza, zdewastowanego przez jakichś pseudowędrowców. Większość trafiających na polanę ludzi szanuje jednak pracę Jaśkowych rąk, ma sentyment i serce do arki, pamięta o dobrym duchu tych okolic — Jaśku Aniołem zwanym. Wśród górskiej braci krążą nawet opowieści, jak to turyści błąkający się we mgle lub śnieżnej zawiei, bezpiecznie docierali do celu prowadzeni z daleka przez milczącego nieznajomego o nieco przygarbionej sylwetce, czyli nikogo innego jak właśnie Jaśka.

Jaśkowa droga upamiętnia człowieka pięknie
wpisanego w historię Beskidu Małego.

Wracamy na szlak. Znajdujemy się na Jaśkowej drodze. Nie jest ona zaznaczona na żadnej mapie, jej oznakowań nie odnajdziemy też w terenie. O tym, że wędrujemy Jaśkową drogą informuje tylko skromna tabliczka. To przyjaciele pustelnika, chcąc zachować go w pamięci innych, nazwali tak fragment szlaku od Magurki (Królewizny) na GROŃ JANA PAWŁA II (dawniej Jaworzyna, 890 m n.p.m.). Niegdyś Jasiek przemierzał tę trasę niemal codziennie — przyjaźnił się z gospodarzami schroniska Pod Leskowcem, zachodził do nich, by pomóc w różnych pracach oraz pogadać w cieple jadalni. Wiadomo przecież nie od dziś, że góry łączą ludzi. My też przysiadamy w sympatycznej schroniskowej salce i przy herbacie rozmawiamy o niezwykłym życiu Jaśka. A potem ruszamy w dół za niebieskimi znakami do Ponikwi. W deszczu.

Kapliczki na Jaśkowej drodze. Skromne jak życie Jaśka, a przez to chwytające za serce…

PS. A jednak się myliłam. Jaśkowa droga została zaznaczona na najnowszej, z 2016 roku, mapie Beskidu Małego wydawnictwa Compass.

8 komentarzy:

  1. Góra koło szkoły to nie kapral to pasmo ciągnące sie do samego kamienia nazywane PASMEM ŻARU kapral to bardzo male wzniesienie znajdujące się 1 kilometr niżej od szkoły. Dlatego nieznalezli państwo niczego związanego z historią na prawdziwym Kapralu do niedawna były groby konfederatów barskich i pozosałości strzelnicy na wschodnich stokach

    OdpowiedzUsuń
  2. lokalizacje gory kapral mozna znalezc na geoportalu lub open street map pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo za te informacje.
    Nie wie pan, czy na Kapralu można jeszcze odnaleźć ślady po konfederatach i strzelniczy, czy właściwie nic już z tego nie zostało?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlatego jeśli ktos jest bystry w tych borowinach ujrzy kopce usypane z kamieni-groby konfederatow i liczne wgłebienia w ziemi - groby rosjan jak mówią zrodla.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wracając do bardziej konkretnego szczytu czyli Gronia Jana Pawła II też jest tu spore poplątanie. Dawniej góra ta nazywała się Leskowcem i Beskidem a Jaworzyna czyli Las krzu Jałowca to dzisiejszy Leskowiec. Sama nazwa góry Krolewizna to też spore poplątanie . Na mapach starych można spotkac nazwy takie jak : Diablica, Isepnica, Magurka,Krolowa Wyżna i dzisiejsza nazwa ale nie do końca poprawna Krolewizna. W rzeczywistości tam gdzie na szlaku tabliczka Krolewiza (Magurka Ponikiewska) to zupełnie inny szczyt zwany Wysokim Groniem. Szczyt Magurki czyli Krolewizny i krolowej wyżnej jest tam gdzie na szlaku pisze Przełęcz pod Krolewizną.Sama zaś Krolewizna to nazwa terenu w okolicach Magurki które były dobrami krolewskimi. Ogolnie rzecz biorąc pasowalo by wszystko poprawic. Sa to takie błędy robione z niewiedzy . Ktoś gdzies cos usłyszał przeczytal i takie sa pozniej tego skutki. Błędy zglosilem do mapy compass zostaną one poprawione w następnym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. chylę głowę przed pana wiedzą. Powinien pan kontynuować dzieło dziadka - tyle ciekawych informacji, przyczynków do historii, świetnych opowieści znika, bo nikt ich nie zapisał. Czasem bywam zaskoczona, że ludzie stąd, czyli z Beskidu Małego, tak niewiele wiedzą o historii tych terenów. Dlatego tacy ludzie jak pan i pana dziadek są tak ważni.
    Książki o Ponikwi na pewno poszukam. I odwiedzę Kaprala – mądrzejsza o pana wyjaśnienia może dostrzegę pozostałości po grobach. Byłoby super, gdyby Compass poprawił swoją mapę zgodnie z pana informacjami.
    Dziękuję jeszcze raz za wszystkie wyjaśnienia i poświęcony czas.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Na gorze wczesniej niż Kapral ćwiczyły wojska Austro -Wegierskie. Cwiczyli budowe okopów i transzeji-jest tam tego cała masa i sa b głebokie. .Wystarczy zejśc na prawo od szlaku ok 30m w rejonie szczytu wzniesienia.

    OdpowiedzUsuń