5 maja 2014

RADZIEJOWA: (po)widoki z wieży widokowej

Piwniczna-Zdrój — Piwowarówka — Eliaszówka — Obidza — Wielki Rogacz — Radziejowa — Wielki Rogacz — Niemcowa — Kosarzyska
(szlaki: zielony — niebieski — czerwony — żółty — niebieski gminny)

czas przejścia: 7 godzin    suma podejść: 1150 m    dystans: 21 km    trudność: ** infrastruktura: chatka na Magórach, Chałupka na Obidzy

W majowy weekend pojechaliśmy w Beskid Sądecki, najdalej na wschód wysunięte pasmo Beskidu Wysokiego. Wybraliśmy tereny jeszcze nie zadeptane przez turystów — Piwniczną i Łomnicę. Malownicze góry wciąż dają tu namiastkę prawdziwego obcowania z przyrodą i z samym sobą, bo choć wędrowców i rowerzystów akurat w tym czasie zjechało sporo, nie można tego nazwać tłumem. Piwniczna, położna w dolinie Popradu, który rozcina masyw na dwie części, grupę Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej, pozwala komponować wycieczki według własnych potrzeb — krótsze lub dłuższe, męczące lub lajtowe, widokowe lub wiodące przez leśne ostępy. Góry są tu na wyciągnięcie ręki, szlaków i gminnych tras co niemiara, a nadleśnictwo tworzy ciekawe ścieżki przyrodnicze, na których wiele można się dowiedzieć o tutejszej przyrodzie. W dodatku tereny te są interesujące nie tylko pod względem krajoznawczym, ale również kulturowym. Jednym słowem: jest co robić.

Jedna z atrakcji okolic Piwnicznej — ruiny zamku w Rytrze. Początki zamku nie są znane, z pewnością jednak istniał on już w XIII wieku. Najpierw pełnił funkcję obronną, strzegąc szlaku handlowego na Węgry, później reprezentacyjną. Ruiny wznoszą się na stromym wzniesieniu nad Popradem, zapewniając malowniczy widok.

Najwyższym wzniesieniem Beskidu Sądeckiego jest Radziejowa i to ona stanowiła nasz główny cel. Lubimy całodzienne wędrówki, wybraliśmy więc trasę nie najkrótszą, ale wiodącą przez rzadko odwiedzaną Eliaszówkę. W planach mieliśmy jeszcze dłuższe schodzenie z gór, niestety pogoda popsuła nam szyki. Uciążliwy deszcz, który rozpadał się jakieś dwie godziny przed końcem wycieczki, zmusił nas do rejterady i skrócenia trasy o trzy kilometry. Już na kwaterze, w ciepełku i suchych ubraniach, trochę tego żałowaliśmy. Sama trasa, z racji kilometrów do zrobienia i sporych podejść, nie należy do łatwych. Zwłaszcza początek może zmęczyć — zielony szlak na Eliaszówkę to dwie i pół godziny niemal ciągłego podchodzenia (do pokonania jest 600 metrów przewyższenia). Z mniejszymi dziećmi albo takimi, które nie lubią aż tyle chodzić, wycieczkę można skrócić, podjeżdżając do Suchej Doliny pekaesem (kursów jest dużo) i wchodząc na Obidzę czerwonym szlakiem (pomija się wówczas żmudne zdobywanie Eliaszówki).
Mgielne tabuny obręczą spięły grzbiety gór
chłodzi je wiatr i słońca misą srebrzy cień

[Władysław Graban Jesienny trzmiel]
Na naszą trasę wyruszyliśmy ze skrzyżowania w PIWNICZNEJ, z którego odbija się do Kosarzysk i Suchej Doliny. Samochód zostawiliśmy na małym parkingu przy placu zabaw (zaraz po skręcie), dosłownie tuż przy znakach zielonego szlaku (szlak zaczyna się w centrum miasteczka, przy dworcu PKP, ale nie da się tam zaparkować — najbliższy parking, płatny w dni powszechne, znajduje się na rynku). Do zabudowań PIWOWARÓWKI (na niektórych mapach zwanej Piwowarami), gdzie wznosi się ładny kamienny kościółek, droga cały czas pnie się ostro pod górę, nie dając czasu na wytchnienie. W zamian, kiedy już zadyszka zmusi nas do przystanięcia, otwarty teren pozwala podziwiać przełom Popradu i pasmo Jaworzyny Krynickiej. Trasa nieco łagodnieje powyżej osady, kiedy zielony szlak osiąga graniczny grzbiet. Wciąż jednak trafiają się ostrzejsze podejścia, tyle że przerywane wypłaszczeniami. Niedawno gmina ustawiła na szlaku tablice informacyjne (na razie bez tekstu, więc nie wiadomo, o czym będą) i ławeczki, zamontowano też schody na niektórych podejściach, a sam szlak został nazwany kuriersko-przerzutowym. W czasie drugiej wojny światowej przez Piwniczną, Kosarzyska i Eliaszówkę prowadziła jedna z tras przerzutu ludzi na Węgry. Pod koniec 1939 roku kurierzy przeprowadzali oficerów idących na zachód, później zaczęto w ten sposób ratować Żydów.

Sielska droga do Piwowarówki i kościółek, zwany kaplicą św. Antoniego, z 1908 roku. W czerwcu odbywa się w nim odpust. Do granicy ze Słowacją jest stąd dosłownie kilkanaście metrów.

Mniej więcej pół godziny przed Eliaszówką można odbić do chatki na Magórach (taka pisownia!) na herbatę i słodkie małe co nieco (dojście ze szlaku 5 minut, jest wskazówka). Sama ELIASZÓWKA (1024 m n.p.m.), najwyższy szczyt położonych niemal w całości po stronie słowackiej Gór Lubowelskich, nie robi wielkiego wrażenia. Gmina buduje na wierzchołku wieżę widokową (prawie na ukończeniu), bo szczytowa polana, z której kiedyś rozciągał się wspaniały widok, zarosła i ruch turystyczny w tym rejonie wyraźnie zmalał. Co ciekawe, w latach siedemdziesiątych stała tu już wieża triangulacyjna, na którą można było wejść i z której, jak ujmuje to Władysław Krygowski, podziwiano oryginalne ujęcie Tatr. Później chyba się zawaliła, w każdym razie nie ma po niej śladu. Może wiedziałby coś na ten temat Adam Bahdaj, autor Wakacji z duchami, który w tamtych latach wynajmował na zboczach Eliaszówki domek :).

Zielony szlak z Piwnicznej na Eliaszówkę jest długi, ale malowniczy. Rozległe
polany przetykają się z urokliwym lasem. Dla ułatwienia turystów na
 niektórych odcinkach szlaku zamontowano zabezpieczenia oraz schody terenowe,
 w moim odczuciu zupełnie niepotrzebne. Ze szczytu na razie Tatr nie zobaczymy
(trzeba poczekać na wieżę, ma zostać otwarta w czerwcu 2014 roku),
ale w dalszej części wycieczki i owszem.

Dojście z Eliaszówki na Obidzę to właściwie miły półgodzinny spacer. Zabudowania osiedla należącego do Piwnicznej (ponoć to najwyżej położona osada w Beskidzie Sądeckim) rozłożyły się na malowniczym siodle, z którego roztaczają się piękne panoramy. Na przełęczy, która tak naprawdę jest rozległym wypłaszczeniem stoku opadającego z Wielkiego Rogacza, na strudzonych wędrowców czeka Chałupka, niewielki bar z pysznymi pierogami (nieco niżej, jeśli poszlibyśmy w stronę Suchej Doliny za czerwonymi znakami, działa prywatna Bacówka na Obidzy, gdzie również można coś zjeść). Niestety, piękna do tej pory pogoda zaczęła się psuć. Dosłownie znikąd na niebie pojawiły się ciężkie chmury. Po chwili już padało, potem rozległy się grzmoty i z nieba poleciał grad. Na szczęście majowe ulewy nie trwają długo i godzinę później znów dało się wyruszyć na szlak. Ale o słońcu nie było już mowy, a i widoczność wyraźnie się pogorszyła. Zielony szlak kończy swój bieg na Przełęczy Gromadzkiej, tuż za Obidzą, na Wielki Rogacz prowadzą dalej niebieskie znaki. Z tutejszej rozległej polany roztaczają się przepiękne widoki na Pasmo Lubowelskie, Pieniny, Gorce, no i… Tatry Wysokie. Kiedy pogoda dopisuje, można tu spędzić sporo czasu, podziwiając majestat gór – są nawet ławeczki!

Widok z polany tuż za Obidzą. Deszczowe chmury odchodzą w stronę Tatr,
a nad lasami zaczynają unosić się mgły… Z lewej dumnie wznosi się Wysoka
w Pieninach. Kto może, powinien przyjść tu o poranku – ma wówczas
duże szanse na podziwianie pięknie snujących się w dole mgieł
i płynących po nich – niczym po morzu – szczytów.
Obidza. Warto tu przenocować, a nad ranem zerwać się z łóżka
i wyjść podziwiać krajobrazy (zdjęcie z innej wycieczki :).

Podejście na Wielki Rogacz (1182 m n.p.m.), a dokładniej na jego podszczytowe siodło zwane przełęczą Obrazek, nie należy do męczących – ładna leśna droga pnie się dość łagodnie pod górę. Nieco przed siodłem na niewielkiej polance powstałej w wyniku wiatrołomów znów pojawiają się na widnokręgu Tatry, u nas niestety przesłonięte firanką chmur i zamgleń. Dobrze widać natomiast Radziejową z drewnianą wieżą widokową na szczycie. Nad nią również zbierały się burzowe chmury, postanowiliśmy jednak zaryzykować i mimo wszystko wdrapać się na jej wierzchołek. Nie zatrzymaliśmy się na postój ani na przełęczy Obrazek, ani na przełęczy Żłóbki, tylko od razu zaatakowaliśmy szczyt. Piszę zaatakowaliśmy, bo końcowe podejście na najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego jest naprawdę strome. To drugi męczący odcinek na proponowanej przez nas trasie, tyle że krótki (ot, kwadrans wspinania :). Wędrówkę utrudniają usuwające się spod nóg kamienie, po deszczu robi się tu bardzo ślisko.

Kamienista ścieżka na Radziejową robi się w pewnym momencie bardzo stroma.
Pierwsza wieża – triangulacyjna – stanęła na wierzchołku w latach 70.
Nie można było na nią wchodzić. Obecna została oddana do użytku w 2006 roku.

Radziejową (1262 m n.p.m.), o charakterystycznym kopulastym kształcie, porastają wspaniałe lasy. Szczególnie dziewiczo prezentują się krajobrazy rezerwatu Baniska, które można podziwiać, korzystając ze ścieżki dydaktycznej Rogasiowy szlak (ale to już inna opowieść i inna wycieczka). Najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego słynie z dookolnej panoramy. Ale by móc ją kontemplować, trzeba się wdrapać na 20-metrową wieżę. Z małymi dziećmi jest to niebezpieczne – schody są strome, barierki niewystarczające, nie ma się czego przytrzymać. Trzeba jednak przyznać, że widok z wieży jest niezapomniany, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy aż po horyzont ciągną się szare chmury :). Ponieważ nieco wiało (także grozą), szybko uciekliśmy w drogę powrotną, w oczach mając powidoki szczytów, które można stąd podziwiać przy dobrej pogodzie. Jeszcze tu po nie wrócimy.

Leje… Widok z wieży na Radziejowej w stronę Pienin i Tatr.

Zejście do Kosarzysk przez Wielki Rogacz i Niemcową to wyścig z deszczem. Oczywiście przegrany. Szkoda, bo z Niemcowej otwierają się ponoć ładne widoki na dolinę Popradu i pasmo Jaworzyny Krynickiej. W planach mieliśmy zejście żółtym, widokowym szlakiem aż do Piwnicznej. Zmoczeni i przewiani zdecydowaliśmy się jednak przy osiedlu Polana odbić z tej trasy w niebieski szlak gminny, szybko schodzący do drogi, przy której zostawiliśmy nasz samochód. Żegnał nas siąpiący kapuśniaczek. Ale, na przekór pogodzie i zmęczeniu, byliśmy zadowoleni. Fajna wycieczka :)

***
I jeszcze odrobina chwalenia się. Podczas pobytu w Piwnicznej-Zdroju polecam napisany przez mnie na zlecenie tamtejszego urzędu przewodnik po atrakcjach tych terenów. Folder jest bezpłatny, można go dostać w punkcie IT mieszczącym się przy rynku (wejście od ulicy Krakowskiej, czyli od strony kościoła). Są w nim zarówno pomysły górskich wycieczek, jak i propozycje spędzenia czasu z dziećmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz