24 października 2016

BESKID ŚLĄSKO-MORAWSKI i jego królowa — Lysá hora

Ostravice Mazák — Kobylanka — Lysá hora (Łysa Góra) — Butořanka — Ostravice Mazák
(szlaki: żółty — czerwony — niebieski)

czas przejścia: 6 godzin    suma podejść: 900 m    dystans: 18 km    trudność: **
infrastruktura: schronisko na Łysej Górze

Najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego przyciąga rzesze turystów. Jego zdobycie zaplanowaliśmy na październik, licząc na mniejsze już wówczas tłumy. Żeby mieć jeszcze większą szansę na ciszę, powędrowaliśmy na Lysą horę najmniej widokowym szlakiem. Nasz chytry plan powiódł się połowicznie — owszem podczas mozolnego zdobywania wysokości byliśmy sami, szok przeżyliśmy natomiast na szczycie. Kłębił się na nim tłum ludzi i psów (chodzenie po górach z czworonogami, nawet tymi najmniejszymi, to narodowy sport Czechów), zdobycie miejsca przy stole w jadłodajni lub bufecie graniczyło z cudem (nam nie było dane), a wiatr urywał głowę. Jak pech to pech, jeszcze na początku wycieczki okazało się, że Wojtek zapomniał zabrać z domu aparat, zdjęcia trzeba więc było robić głupem i ich jakość, mówiąc eufemistycznie, jest niezadowalająca. Mimo tych wszystkich niesprzyjających okoliczności wyprawa nam się podobała i przede wszystkim zaostrzyła apetyt na kolejne wędrówki Beskidem Śląsko-Morawskim. Ale też w jesiennej szacie góry te wyglądają oszałamiająco — bordowe stoki majestatycznie dźwigają się nad czeskie równiny, wyglądając niczym prawdziwe kolosy.

Letni widok z Łysej Góry na Beskid Śląsko-Morawski. Zdjęcie oczywiście nie moje, zamieszczam,
bo świetnie ukazuje piękno tych gór. Fotografia z dronu, autor Radim Kolibík [www.kolibik-foto.cz].

Masyw Łysej Góry jest oddzielony od pozostałych części Beskidu Śląsko-Morawskiego głębokimi dolinami. Na szczyt wiedzie kilka turystycznych szlaków, rowerzyści mogą skorzystać z wielu oznakowanych tras o różnym stopniu trudności, a asfaltową drogą, która prowadzi na sam wierzchołek, od maja do września dwa razy w tygodniu kursuje autobus. Szczyt, jak widać, jest bardzo ucywilizowany i nic dziwnego, że odwiedza go tyle osób. Gdzieś w necie wyczytałam, że Czesi wręcz ścigają się, kto najwięcej razy zdobędzie górę. Rekord należy do emeryta z Ostrawy, który podobno wszedł (!) na Łysą Górę ponad pięćtysięcy razy. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, nawet świętemu by się znudziło :-).

Zapora Šance widziana z żółtego szlaku. Zbiornik jest rezerwuarem wody pitnej dla kilku okolicznych
miasteczek, chroni też tereny przed powodziami. Pagór widoczny na zdjęciu w rzeczywistości wcale
nie jest taki łagodny. To Malý Smrk mający 1173 metry wysokości.

Na wyprawę wyruszamy ze wsi OSTRAVICE, z przysiółka MAZÁK. Samochód zostawiamy na niewielkim parkingu tuż przy odbiciu niebieskiego szlaku w dolinę potoku. Będziemy tymi znakami wracać, na razie kierujemy się wąską asfaltówką do góry, w stronę sztucznego zbiornika Šance. Żółte oznakowanie pojawia się przy zaporze. Ze wszystkich szlaków wiodących na Łysą Górę żółty ponoć jest najtrudniejszy. Prowadzi przez tereny najcenniejsze przyrodniczo, typowo leśnym duktem, wyżej przechodzącym w wąską dróżkę. Jeśli wyznacznikiem trudności jest szerokość drogi wyprowadzającej na szczyt, to rzeczywiście szlak ten można uznać za niełatwy. Sama oceniłabym go jako żmudny, z dwoma długimi stromymi podejściami. Nie zapewnia widoków, mimo to nie jest pozbawiony uroku.

W Czechach na tabliczkach szlakowych podawane są kilometry do przejścia, a nie czas. Przed wyruszeniem najlepiej obliczyć, ile powinna zając nam wyprawa, korzystając z czeskiego kalkulatora szlaków — https://mapy.cz. Trasa powyżej rozdroża Pod Čuplem prowadzi początkowo bukowym lasem.

Wróćmy nad zaporę. Powyżej niej żółte znaki odbijają w lewo i nieco kamienistą leśną drogą zaczynają piąć się na zbocze Čupla. Przed nami 2-kilometrowe podejście, miejscami mocno strome. Początkowo dość szeroka droga zwęża się do typowej leśnej ścieżki; pod nogami korzenie drzew, żółte liście i brunatne igliwie. W końcu wychodzimy na utwardzoną stokówkę, która obiega górne części Čupla. Szlak omija szczyt łukiem, dzięki czemu przez kilka minut prowadzi wygodnie niemal po płaskim. Wędrujemy teraz skrajem rezerwatu przyrody Mazácký Grúnik. Utworzono go dla zachowania naturalnych fragmentów Puszczy Karpackiej, tutejszy las to również ostoja rysia. Kilometr dalej rozpoczynamy kolejne podejście. Szlak prowadzi zakosami, ale kto woli, może wybrać szeroką leśną drogę biegnącą prosto jak strzelił do góry. Obie trasy i tak połączą się nieco wyżej.

Żółty szlak w pobliżu Kobylanki. To połowa października, ale śnieg przypomina, że zima tuż-tuż.

Dochodzimy do tablicy informującej, że oto znajdujemy się na terenie kolejnego rezerwatu przyrody — Mazák. Tym samym właśnie osiągnęliśmy szczyt KOBYLANKI (1054 m n.p.m.). Stąd do celu, czyli Łysej Góry, czeka nas jeszcze 1,5 kilometra marszu wąską ścieżyną. Buki ustępują miejsca karłowatym świerkom, płaty śniegu tworzą zimowy pejzaż. Wszędzie poza ścieżką (ta jest uprzątnięta) zalegają porośnięte mchami i porostami powalone drzewa. Jest dziko i jakoś tak pierwotnie. Rezerwat obejmuje zasięgiem bardzo strome zbocza o surowym klimacie, gdzie długo zalega pokrywa śnieżna. Udaje nam się dostrzec dzięcioła trójpalczastego, rzadkiego ptaka zamieszkującego takie nieprzekształcone ręką człowieka górskie lasy świerkowe.

Łysą Górę licznie odwiedzano już pod koniec XIX wieku. Stąd tak duże jej zagospodarowanie turystyczne.
Patrząc na zdjęcia, może się wydawać, że na wierzchołku wcale nie było takiego tłumu. Pozują jednak
tylko niedobitki, niemal wszyscy natychmiast po wyjściu na szczyt uciekali do ciepełka,
na zasłużony odpoczynek przy stole.

O tym, że jesteśmy już blisko Lysej hory świadczą coraz rozleglejsze widoki. Drzewa zostają z tyłu, przedzieramy się teraz przez kosodrzewinę (na Lysej horze nasadzono ją sztucznie, ale świetnie się tu przyjęła i rozprzestrzeniła także na pobliskie góry) oraz krzewy borówek. Niespodziewanie wychodzimy na asfalt — jesteśmy na ostatnim zakręcie drogi prowadzącej na szczyt. Pięć minut później meldujemy się przy tabliczce z napisem LYSA HORA (1323 m n.p.m.). Łysa Góra jest rzeczywiście łysa, przynajmniej od jednej strony, widoki są tym samym przednie. Na pierwszym planie oczywiście beskidzkie wzniesienia, ale przy sprzyjającej pogodzie można stąd podziwiać Małą Fatrę i Tatry. Nad wszystkim góruje 78-metrowy przekaźnik telewizyjny. Na szczycie jest również stacja meteorologiczna (przy jej ogrodzeniu znajduje się kamienny obelisk oznaczający najwyższy punkt góry), placówka Służby Górskiej, chatka narciarska, jadłodajnia i schronisko. Turystów dużo, panuje nastrój rodzinnego spotkania, biegające dzieci (w tym 3-4–latki), psy… O dopchaniu się do bufetu w ciągu kilkunastu minut można zapomnieć, na szczęście mamy własną herbatę i energetyczne przekąski. Znajdujemy miejscówkę na tarasie przy schronisku. Wieje okrutnie, ale taras jest nasłoneczniony i w dużej części osłonięty przed podmuchami wiatru przezroczystymi panelami. Następne 45 minut spędzamy kontemplując otoczenie. Nie przeszkadzają nam nawet psy wesoło obsikujące ławy i stoły :-).

Widoki z czerwonego szlaku na Łysą Górę (↑) i w drugą stronę, na Frýdland (↓).

Nieco oszołomieni słońcem i wiatrem zbieramy się do drogi powrotnej. Poprowadzi nas najpierw czerwony szlak schodzący do centrum Ostravicy. To najbardziej popularna trasa na Łysą Górą, łatwa i widokowa. Wiadomo więc, czego się spodziewać — ludzi, mnóstwa ludzi. A ścieżka początkowo wąska i śliska, bo pokryta lodośniegiem. Mało przyjemny odcinek jest na szczęście krótki, niżej robi się typowo jesiennie i bardzo szeroko, jeśli chodzi o drogę. Widoki zresztą też są szerokie. I ładne. Po niecałej godzinie przyjemnej wędrówki dochodzimy do rozdroża szlaków zwanego Lukšinec. Można stąd zielonym szlakiem zejść szybko do Frýdlantu. My, wciąż za czerwonymi znakami, schodzimy do górskiej osady BUTOŘANKA (730 m n.p.m.). Kilka chat rozrzuconych na pięknej polanie z widokiem na Łysą Górę tworzy bukoliczny krajobraz.

Uschnięte drzewa i prześwitujące między nimi beskidzkie wzniesienia (↑), czyli widok z czerwonego szlaku.
I zupełnie inny nastrój w niższych partiach góry — Butořanka (↓) i jej chałupy na malowniczej polanie.

Za Butořanką odbijamy na niebieski szlak, sprowadzający w dolinę potoku Mazák. Z mapy wygląda, jakby szlak poprowadzono asfaltówką. Okazuje się jednak, że co najmniej połowa zejścia wiedzie zwyczajną leśną drogą. Tam, gdzie zaczyna się asfalt, i tak jest ładnie — potok tworzy liczne bystrza i kaskady, co i rusz pojawiają się jakieś skałki, drzewa szumią w kolorach jesieni… Trzy kilometry, których obawialiśmy się, że będą najnudniejsze na całej trasie, mijają nie wiadomo kiedy. Nastrojowo jest do samego końca. Przysiółek Mazák to kilkanaście współczesnych wprawdzie, ale stylizowanych (bardzo udanie!) na stare, drewnianych domków letniskowych.

Potok Mazák w swojej górnej części.
Potem robi się znacznie szerszy.

Już wsiadając do samochodu, postanawiamy, że wrócimy na Łysą Górą zimą. Powędrujemy oczywiście inną trasą, może właśnie czerwonym szlakiem, najbardziej widokowym ze wszystkich prowadzących na szczyt. A jeszcze jesienią wyruszymy na inne wzniesienia Beskidu Śląsko-Morawskiego. Z Bielska-Białej dojazd zajmuje nieco ponad godzinę, czas do zaakceptowania nawet jesienno-zimą porą, kiedy dzień jest już krótki.

***
Na wędrówki po Beskidzie Śląsko-Morawskim polecamy mapę firmy Shocart (1:40 000). Jest papierowa, a nie foliowana, i to chyba jedyny jej mankament. Nie podaje też czasów przejść, tylko kilometraże, ale w Czechach, jak już wspominaliśmy, to norma. Jadąc w te rejony z Cieszyna, spokojnie można pominąć autostradę i nie kupować winietki (najtańsza 10-dniowa kosztuje 10 euro, sporo, jeśli nasz wyjazd jest jednodniowy). Drogi wojewódzkie i lokalne są niezłe i wcale nie tak zatłoczone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz