18 listopada 2013

JASKINIA KOMONIECKIEGO z Gibasów

Kocoń (Przełęcz Kocońska) – Wielki Gibasów Wierch – Przełęcz Przystopek – Rozstaje pod Mladą Horą (Anula) – Dolina Dusicy – Jaskinia Komonieckiego – Las – Kocoń
(szlaki: niebieski – żółta ścieżka przyrodnicza, właściwie bez znaków)

czas przejścia: 4 godziny    suma podejść: 400 m    dystans: 12 km    trudność: **
infrastruktura: brak

W listopadowe dni szlaki Beskidu Małego są prawie bezludne – wymarzony czas, by naprawdę poczuć majestat gór. Jedyny mankament to szybko zapadający zmierzch, na dłuższe wędrówki z dzieckiem nie ma co liczyć, przynajmniej u nas – w jesienno-zimowe weekendy Wawkowi nigdy nie udaje się zwlec z łóżka wczesnym rankiem :). W tym okresie obmyślamy raczej krótkie pętle, by nie schodzić z gór w kompletnych ciemnościach. Jaskinia Komonieckiego, główna atrakcja proponowanej trasy, leży poza turystycznymi szlakami. Na mapie prowadzi do niej żółta ścieżka przyrodnicza, w terenie, jak się przekonaliśmy, właściwie nieoznakowana (sporadyczne, prawie całkowicie zatarte znaki nie do odnalezienia w miejscach kluczowych). Głównie z tego powodu wycieczka jest dość trudna – wymaga orientacji w terenie oraz zgody na improwizację, przedzieranie się przez las i ubłocenie :). Warto na nią wyruszyć z dziećmi, które mają górskie doświadczenie.

Widok z polany na niebieskim szlaku

Ale od początku. Na trasę wyruszyliśmy z Koconia, a właściwie z Przełęczy Kocońskiej. Szlak niebieski pnie się stamtąd łagodnie do góry w stronę zalesionych stoków Czarnych Działów (tak miejscowi zwą zbocza Gibasowych Groni). Droga jest łatwa, wiedzie głównie lasem, nie proponuje więc widoków. Jedynie z polany usytuowanej mniej więcej w połowie szlaku można podziwiać wzniesienia Beskidu Makowskiego oraz Żywieckiego, z dominującą Babią Górą. Kamienista droga obchodzi szczyt Pietraszowej (na który postanowiliśmy podejść, jak się okazało niepotrzebnie, nic ciekawego tam nie ma – dojście bez szlaku), a potem w kilkanaście minut wyprowadza na przełęcz Przystopek. Nieco przed przełęczą warto odbić na szczyt Wielki Gibasów Wierch (898 m n.p.m.). Nie prowadzi na niego szlak (kierunek wskazuje żółta tabliczka), ale zgubienie się nie wchodzi w grę – którędy maszerować pokazuje wyraźna ścieżka. Wierch doskonale nadaje się na dłuższy odpoczynek. Są malownicze skałki i widoczki, może nie spektakularne, ale zawsze – okoliczne drzewa uschły za sprawą najazdu korników i zanieczyszczenia powietrza, a młode dopiero zaczynają podrastać.

Na szczycie Wielki Gibasów Wierch

Na przełęczy Przystopek niebieskie znaki, którymi wędrowaliśmy, łączą się z zielonymi, prowadzącymi z Kocierza. Jeśli czas nas nie goni, warto zejść do Gibasowego Siodła (około 30 minut marszu). Kilka chałup tworzy tam malowniczy przysiółek (do połowy XIX wieku nazwisko Gibas nosili wszyscy jego mieszkańcy), a w chacie u Staszka można dostać herbatę. W pobliżu znajduje się kapliczka, pięknie odnowiona staraniem ludzi z forum Beskidu Małego.

Niestety, u nas na odbicie zabrakło czasu, od razu ruszyliśmy na rozdroże szlaków pod Mladą Horą. Stamtąd w poszukiwaniu Jaskini Komonieckiego już bez szlaku, to znaczy niby-ścieżką przyrodniczą, rozpoczęliśmy zejście w kierunku południowym. Poprowadziła nas wyraźna dróżka ostro schodząca w dół (uwaga na śliskie i zdradliwe kamienie!). Po kwadransie dotarliśmy do szerokiej leśnej drogi. Zgodnie z tym co wyrysowano na naszej mapie, skręciliśmy na nią w lewo, a kilkadziesiąt metrów dalej odbiliśmy w prawo. Zejście wybraliśmy na czuja – jakiś żółty kleks majaczył na jednym z drzew poniżej leśnego traktu. Widać wszystkie drogi prowadzą tu do groty, bo i my ją znaleźliśmy, choć nie obyło się bez chaszczingu po leśnym stoku (jak wyczytałam w necie już po wycieczce, właściwe zejście wskazuje niewielka leśna kapliczka z figurą Matki Boskiej).

Udało się znaleźć!

Jaskinia znajduje się na zachodnim stoku Pośredniego Gronia, na jednym z dopływów Dusicy. Kto oczami wyobraźni widzi już wąskie wejście i labirynt korytarzy prowadzący w głąb stoku, bardzo się zdziwi. Jaskinia to właściwie duża grota, która bardzo szybko się obniża i zwęża, tak że dostępnych jest tylko jej 5–6 metrów (cała ma 12 metrów długości). Ogromna piaskowcowa płyta, która ją nakrywa, sterczy z ziemi niczym dziób fantastycznego statku. Ze skały tej spływa niewielki strumyk tworzący malowniczy wodospadzik. Zimą strużki wody zamarzają, komponując kurtynę sopli i lodospadów.

Jako pierwszy o grocie wspomniał żywiecki wójt Andrzej Komoniecki w swojej kronice Dziejopis żywiecki. Było to w 1704 roku. Turyści zainteresowali się nią znacznie później, dopiero w latach 80. ubiegłego wieku. Wszystko za sprawą Aleksego Siemionowa, działacza Komisji Turystyki Górskiej Oddziału PTTK Wadowice, który zaintrygowany informacjami Komonieckiego odnalazł grotę, a potem dokładnie ją opisał i nadał jej nazwę. Komu niestraszne przedzieranie się przez krzaki i wykroty, niech jeszcze zejdzie nad potok Dusica (około 100 metrów), by podziwiać największy wodospad Beskidu Małego – Dusiołek. Nie liczmy jednak na kilkunastometrową siklawę. Wodospad ma około 5 metrów wysokości, ale trudno odmówić mu uroku.

Schodzimy już prawie w ciemnościach

Końcówka wycieczki okazała się pasmem błota. Gruntówka, która sprowadza do cywilizacji, została kompletnie rozjechana przez maszyny podczas zwózki drzew. Buty topiły się w burej mazi, co po kilkuset metrach przestało nas bawić. Do samochodu zostawionego na Przełęczy Kocońskiej (w zatoczce przy sklepie i barze) doszliśmy nie tylko zmęczeni, ale też całkowicie utytłani. Bywa i tak :).

Wejście do tajemniczego ogrodu (gdzieś na niebieskim szlaku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz