15 października 2014

POLICA: jesienny dzień w Paśmie Babiogórskim

Zawoja Mosorne — wodospad na Mosornym Potoku — grzbiet Mosornego Gronia — Hala Śmietanowa — Kiczorka — Polica — Przełęcz Kucałowa — schronisko na Hali Krupowej — Okrąglica — Pod Halą Śmietanową — Zawoje Mosorne
(szlak niebieski — żółty — czerwony — zielony — niebieski)

czas przejścia: 7 godzin    suma podejść: 1100 m    dystans: 18 km    trudność: **
infrastruktura: schronisko na Hali Krupowej

Wyruszyliśmy na tę trasę dla wodospadu. Cała reszta, czyli całodzienna wędrówka grzbietem Policy, była tylko przy okazji. I nie da się ukryć, że kaskada na Mosornym Potoku, okazała się najmocniejszym punktem trasy. Szlaki trochę nas rozczarowały, głównie dlatego, że pogoda nie sprzyjała widokom, a te są ponoć przednie i głównie po nie wyrusza się w te okolice. Wiatrołomy i wyraźnie szykujący się do zimy las nie nastrajały pozytywnie. No i turystów nie brakowało, my tymczasem zdążyliśmy się już odzwyczaić od towarzystwa na szlaku. Ale były też piękne momenty i o nich w opisie wyprawy.

Narzekasz na piekło na ziemi?
Idź w góry, tam na szczytach będziesz bliżej nieba.
[fragment jednej z inskrypcji w kaplicy na Okrąglicy]

Na trasę wyruszyliśmy z ZAWOI MOSORNE. Da się tam zaparkować w pobliżu miejsca, gdzie niebieski szlak odbija w góry — 200 metrów za odbiciem, tuż przed szlabanem zamykającym wjazd do lasu, duże pobocze pozwala zostawić auto na dłużej. Kto chce, może się stąd cofnąć do szlaku i po 20 minutach dotrzeć do WODOSPADU (miejsce odbicia oznakowano). My skorzystaliśmy ze ścieżki prowadzącej tuż nad potokiem. Oznaczało to kilka śliskich kamieni do przebycia i przeprawę na drugi brzeg (obyło się bez zmoczenia nóg), ale już po 5 minutach mogliśmy cieszyć oczy wodą spadającą z hukiem w dół. Miejsce ma swój klimat, w przenośni i dosłownie. Kilkumetrowa kaskada jest zwyczajnie ładna, a ponieważ potok tworzy tu dość głęboki jar, słońce rzadko do niego zagląda, powietrze zaś jest przesycone wilgotnością. Na kontemplacji wodospadu i robieniu zdjęć zeszło nam dobre pół godziny. Zostalibyśmy dłużej, ale przed nami było sporo kilometrów do zrobienia, a październikowy dzień nie trwa zbyt długo.

Wodospad na Mosornym Potoku. Woda spada
z 8-metrowej wysokości kilkoma progami, odsłaniając
poziomo poukładane warstwy fliszu karpackiego.

Znad wodospadu na niebieski szlak wyprowadza krótka, ale bardzo stroma ścieżka. Została ubezpieczona poręczami, co docenia się, kiedy nawet najlepsze górskie buty mają problem z zapewnieniem dobrego oparcia na wyślizganym zboczu. Dalsza godzinna wędrówka lasem nie należy do zbyt interesujących. Monotonię przerywają jedynie strome, kilkuminutowe podejścia. W końcu las rzednie i wychodzimy na grzbiet Mosornego Gronia. Pomiędzy drzewami miga masyw Babiej Góry. Niestety, choć wędrujemy w słońcu, Królową Beskidów przykrywa zwarta czapa chmur. Ze zdjęć nici, a przecież dzieli nas tak niewielka odległość. Ruszamy w stronę Kiczorki, mając nadzieję, że może tam dopisze nam więcej szczęścia. Ścieżka łagodnie to wznosi się, to opada, prowadząc wygodnym duktem w otoczeniu starego boru. Nagle znaki odbijają w lewo i bez ostrzeżenia zaczynają ostro piąć się pod górę. Ten, kto wyznaczał przebieg szlaku, na tym odcinku nie bawił się w ułatwienia i zakosy, poprowadził trasę prosto jak strzelił po zboczu. Podejście daje w kość, ale na szczęście nie jest długie. Goniąc Wawka, pomykającego bez trudu do góry, zziajani i z urywanym oddechem, dochodzimy do Hali Śmietanowej, całkowicie zarośniętej, a kilka minut później, już z lepszymi minami, bo stok łagodnieje, osiągamy KICZORKĘ (inaczej Cyl; 1298 m n.p.m.). I tu kolejne rozczarowanie. Szczyt, do niedawna najlepszy punkt widokowy w Paśmie Policy, niemal całkowicie zarósł. Widoki na Babią rozciągają się jeszcze z małej polanki tuż poniżej szlaku. Ale Diablak dziś nas nie lubi i ciągle skrywa się za chmurami. Skoro tak, bez postoju wędrujemy dalej, na Policę.

W rezerwacie Na Policy. Chroni się tu wysokogórski bór świerkowy. W styczniu 2014 roku halny poczynił na tym terenie duże szkody. Wyrwane z korzeniami drzewa, konary zalegające na szlaku, pochylone pniaki… Wędrówka, zwłaszcza w drugiej części rezerwatu, od strony Przełęczy Kucałowej, może się podobać. Pozwala poczuć siłę przyrody. I krótkie wyjaśnienie, bo na mapach bywa to błędnie oznaczone: na stokach Policy utworzono dwa rezerwaty. Graniczą one ze sobą wzdłuż ścieżki, którą przebiega grzbietowy szlak czerwony: rezerwat Na Policy im. prof. Zenona Klemensiewicza zajmuje północne stoki szczytu (gmina Zawoja), a rezerwat Na Policy — południowe (gminy Bystra-Sidzina). W obu ochronie podlega naturalny górnoreglowy bór świerkowy, ostoja m.in. rzadkiego głuszca. Całe Pasmo Policy należy natomiast do sieci Natura 2000.

Prowadzi nas teraz czerwony szlak — Główny Szlak Beskidzki. Wędrujemy zalesionym grzbietem, idzie się szybko i bez problemu. Od czasu do czasu mijamy okupacyjne słupki graniczne, które wyznaczały przebiegającą tędy granicę między niemieckim Generalnym Gubernatorstwem a słowackim państwem księdza Tiso. Wchodzimy na teren rezerwatu Na Policy. Widok nas przygnębia. Zbocze schodzące w kierunku Zubrzycy to ogromny wiatrołom z uschniętymi drzewami. Do tego zbrązowiałe trawy, na wpół uschnięte badyle i niebo zasnute chmurami… Smutno. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno tutejsze lasy opisywano jako dzikie ostępy. Poręby odsłoniły widoki, ale w pochmurny jesienny dzień trudno o zachwyt nad krajobrazem. Mijamy pomnik upamiętniający katastrofę, która rozegrała się w tej okolicy w 1969 roku. Na stokach góry rozbił się wówczas samolot, a powody katastrofy wciąż nie zostały wyjaśnione. Docieramy na szczyt POLICY (1369 m n.p.m.), ale ponieważ nie jesteśmy zmęczeni, rezygnujemy z odpoczynku. I wtedy dzieją się czary. Znikąd pojawia się mgła i wszystko nabiera tajemniczego piękna. To magiczne chwile tej wędrówki — znajdujemy się w bajkowym świecie, niczym Alicja w krainie czarów. Choćby dla tej jednej chwili, warto było ruszyć się z domu.

Ileż zmienia mgła :-). Wydaje się, że to niemal dzika knieja. Mimo jesieni wciąż zielona.

Kiedy opuszczamy rezerwat, mgła ustępuje, a wraz z nią magia. Znów otacza nas smutny jesienny las. Słońce całkowicie kryje się za szarymi chmurami, widoków nie ma. Rezygnujemy z wdrapania się na Złotą Grapę. Kopulasty szczyt słynie z panoramy, ale ponieważ i tak niczego oprócz czapy chmur nie zobaczymy, po co tracić czas. Tym bardziej że południe dawno już minęło, a my nie jesteśmy nawet w połowie drogi. PRZEŁĘCZ KUCAŁOWA wita nas małym tłumem wędrowców i rowerzystów. Tłum okupuje również niewielkie SCHRONISKO. Spędzamy w nim tylko tyle czasu, ile wymaga zamówienie zupy i jej pochłonięcie, a potem ruszamy na OKRĄGLICĘ (1239 m n.p.m.), do kaplicy Matki Bożej Opiekunki Turystów. Drewniany obiekt, nawiązujący wyglądem do pasterskiego szałasu, zbudowano potajemnie w 1987 roku. Przez długi czas prowadząca do niego ścieżka znana była tylko wtajemniczonym. Kaplica otoczona leśnymi ostępami byłaby niezwykle urokliwa, gdyby nie ogromny maszt telekomunikacyjny stojący tuż obok niej. Najwyraźniej w taki dzień jak ten niewiele rzeczy jest nas w stanie zachwycić.

Tablice w kaplicy Matki Bożej Opiekunki Turystów upamiętniające ludzi gór.

Przed nami już tylko zejście z gór. Długie, bo ponad 3-godzinne. Żeby nie wracać do samochodu tą samą trasą, postanawiamy zapoznać się z zielonym szlakiem biegnącym północnym zboczem Policy. Wiedzie on skrajem rezerwatu im. Zenona Klemensiewicza. Wybór okazuje się świetny, choć oznacza ponadgodzinne nadłożenie drogi. Wąziutka zarastająca ścieżyna, dzikie leśne ostępy i cisza, żadnego turysty na szlaku. Gdyby nie zmrok, który zaczyna ogarniać świat, gdy my jesteśmy jeszcze wysoko w górach, byłaby pełnia szczęścia. Prawdziwe obcowanie z przyrodą. Ze zdjęć znowu nici — dzicz piękna, ale światła jak na lekarstwo. Musimy jeszcze tu wrócić. Teraz gonimy, bo z zielonego szlaku czeka nas odbicie na niebieski i ponowne wdrapanie się na grzbiet pasma, a potem zejście nad wodospad. Wycieczkę kończymy po ciemku, zmęczeni, ale zadowoleni. Kto by przypuszczał, że końcówka okaże się tak udana ;-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz