11 sierpnia 2015

W kręgu JAWORZYNKI

Wysowa-Zdrój — Blechnarka — Obycz — Przełęcz Regietowska — Regietów Wyżny — Kozie Żebro — Wysowa-Zdrój
(szlaki: żółty — biało-czarne kwadraty do cmentarza nr 50 — żółty —
biało-czarne kwadraty do cmentarza nr 49 — żółty — biało-czarne kwadraty do cmentarza nr 48 — czerwony — zielony)
czas przejścia: 8–9 godzin    suma podejść: 800 m    dystans: 24 km    trudność: **

Beskid Niski ma w sobie coś niepowtarzalnego. Może chodzi o historię tych terenów, wciąż widoczną w tym, co zostało po wysiedlonych wioskach, może o łemkowskie cerkwie i skryte pośród drzew cmentarze z I wojny światowej… A może o sielski krajobraz i trasy, na których nadal spotyka się przede wszystkim samotność… Czas wyraźnie tu zwalnia, samochód nie pasuje, a szlaki prowadzą na bezdroża. Wiosną lasy mienią się dwukolorowo — ciemną ścianę smreków i sosen łamią soczysto zielone buki. Jest jakoś inaczej. Przyjechaliśmy tu po wielu latach nieobecności, wyruszając w sentymentalną, nieco nostalgiczną podróż. Już nie sami.

W delikatności łąk | zaledwie odtajałych
kamienie rosną z ziemi | gdzie kiedyś kwitła wieś
[Tadeusz Andrzej Olszański W cieniu Jaworzyny]

Wycieczkę zaczęliśmy w WYSOWEJ-ZDROJU. To znane w okolicy uzdrowisko. Żółty szlak wiedzie z centrum wzdłuż doliny Ropy, niestety asfaltówką. Na szczęście samochody właściwie tędy nie jeżdżą, wędruje się więc całkiem przyjemnie. Po mniej więcej pół godzinie, tuż przy drogowej tabliczce z napisem BLECHNARKA ustawiono betonowy słup informujący o pobliskim cmentarzu wojennym nr 50. Słup jest wprawdzie nowy, ale wykonano go na wzór oryginalnego — austriackiego (niegdyś wszystkie cmentarze z I wojny światowej były oznaczone podobnymi słupami). Drogę wskazują biało-czarne kwadraty (około 1 km), niestety oznakowanie nie jest najlepsze. Początkowo idzie się łąkami, z których roztaczają się widoki na najwyższy szczyt w tej okolicy — Busov, potem zagłębia się w las i jarem, a dokładniej jego lewym brzegiem, dochodzi się do cmentarza. Jako jeden z nielicznych w Beskidzie Niskim wciąż nie doczekał się odnowienia i powoli zarasta. Tym bardziej warto go odwiedzić, miejsce naprawdę chwyta za serce.

Cmentarz wojenny nr 50 na stoku Wysoty. Projektował Dušan Jurkovič. Z założenia niewiele pozostało, ot kamienne obwarowanie, obwódki grobów i resztki schodów… Nie zachował się drewniany krzyż pomnikowy z inskrypcją ani żeliwne płyty z nazwiskami poległych. Cmentarz znajduje się w lesie, ale kiedy go zakładano, drzewa stanowiły dla grobów tylko malownicze tło, wokół ciągnęły się łąki. Pochowano tu 10 żołnierzy austro-węgierskich oraz 50 rosyjskich. Warto o nich pamiętać…

Do szlaku żółtego wracamy tą samą drogą. Przez kilkanaście minut wędrujemy przez wieś. W pobliżu ostatnich zabudowań trafiamy na kolejne biało-czarne kwadraty. Wskazują one drogę do cmentarza wojennego nr 49. Najpierw prowadzi nas szeroka szutrówka. W końcu przekraczamy Ropę i ostro pnąc się do góry, dochodzimy do cmentarza. Położony na zboczu, dosłownie kilkanaście metrów od granicy polsko-słowackiej, urzeka prostymi rzędami krzyży. Emaliowane tablice podają nazwiska i daty śmierci pochowanych tu żołnierzy. Kilka lat temu założenie odnowiono — jest estetycznie i schludnie. Niestety nie zachowano wielu elementów z pierwotnego projektu.

Cmentarz wojenny nr 49 w pobliżu Blechnarki. Projektował Dušan Jurkovič, słowacki architekt, działacz kulturalny i społeczny. Jurkovič został kierownikiem artystycznym i projektantem cmentarzy, które wybudowano w okręgu żmigrodzkim. Mówiono o nim, że jest poetą drewna, ale w swoich realizacjach potrafił pięknie połączyć drewno z kamieniem. Tworzył cmentarze w stylu określanym jako starosłowiański — ze smukłymi gontynami i wieżami oraz kamiennymi obwałowaniami. Jurkovič zaprojektował też kilkanaście wersji drewnianych krzyży nagrobnych. Ich wzory zostały później wykorzystane przez innych architektów na pozostałych cmentarzach wojennych.

Po chwili zadumy ruszamy dalej. Za cmentarzem, w górę, trafiamy na żółty szlak wiodący granicznymi wzniesieniami (idzie tędy również czerwony szlak słowacki). Czeka nas teraz spokojny półgodzinny spacer na OBYCZ (788 m n.p.m.). Zalesiona kulminacja nie oferuje widoków, bez odpoczynku maszerujemy więc dalej, na PRZEŁĘCZ REGIETOWSKĄ. Z siodła można zejść na stronę słowacką (znaki zielone), zdobyć Jaworzynę Konieczniańską (znaki niebieskie i czerwone słowackie) lub zejść do doliny Regietówki (znaki żółte), by powędrować przez bezludne tereny dawnej wsi REGIETÓW WYŻNY. Wybieramy ten ostatni wariant — wiejska droga prowadzi między łąkami i pastwiskami, które ciągną się prawie do głównego grzbietu Karpat. Po niegdyś ludnej wsi nie zostało prawie nic, ostały się tylko dwa stare cmentarze. Drewniana kapliczka, którą mija się po drodze, jest współczesna. Postawiono ją pod koniec XX wieku na pamiątkę wsi i jej mieszkańców na siłę wysiedlonych stąd po II wojnie światowej w ramach akcji Wisła.

Cmentarz nr 48 projektował tak jak wcześniejsze Dušan Jurkovič. Nekropolia położona jest na stokach Jaworzynki, około 100 metrów w głąb lasu. Pochowano tu 74 żołnierzy austro-węgierskich i 137 rosyjskich, którzy polegli w czasie bitwy wielkanocnej w 1915 roku. Cmentarz otacza kamienno-drewniany parkan. Drewniane krzyże nagrobne ustawione są w szeregach przed krzyżem centralnym. Na ścianie pomnikowej umieszczono napis: „Chwalcie Pana! Z cegiełek ciał naszych, co się tak nikłe zdawały, zbudował ojczyźnie pomnik zwycięstwa i chwały". 

Z Regietowa Wyżnego można dojść do dwóch cmentarzy wojennych — jednego z najbardziej okazałych w Beskidzie Niskim ulokowanym na szczycie Rotundy oraz znacznie mniej znanego, jeszcze do niedawna całkowicie zdewastowanego cmentarza nr 48. Postanawiamy odwiedzić ten ostatni, Rotundę zostawiamy sobie na kolejną wycieczkę, tym bardziej że dojście na jej szczyt to co najmniej godzina marszu. Do cmentarza nr 48 prowadzą z regietowskiej drogi biało-czarno kwadraty, a miejsce odejścia szlaku wskazuje słup informacyjny, znów replika dawnego drogowskazu austriackiego. Cmentarz był niegdyś malowniczo położony: znajdował się na stoku w otwartym terenie, tak że widać go było z drogi, dziś otacza go las. Niegdyś była to jedna z najpiękniejszych realizacji Dušana Jurkovicia, ale i obecnie po odnowieniu (prace zakończono w 2014 roku) zachwyca pięknym połączeniem drewna z kamieniem.

Wracamy do Regietowa tą samą ścieżką. Potem kilkaset metrów drogą za żółtymi znakami i już jesteśmy przy studenckiej bazie namiotowej, skąd czerwone znaki wyprowadzają albo na Rotundę, albo na Kozie Żebro. Ponieważ musimy wrócić do Wysowej, gdzie zostawiliśmy samochód, czeka nas wspinaczka na ten ostatni szczyt. I to całkiem wyczerpująca, szlak bowiem pnie się ostro do góry. KOZIE ŻEBRO (847 m n.p.m.) należy do najbardziej stromych gór Beskidu Niskiego, a podejście, zwłaszcza w drugiej części, naprawdę można poczuć w nogach. Kiedy po półtorej godzinie stajemy na szczycie, jesteśmy nieźle zmachani. Nie dziwnego, mamy za sobą kilka godzin marszu, a tu jeszcze takie zdobywanie wysokości. Sam wierzchołek Koziego Żebra jest zalesiony, nie oferuje więc widoków. Po krótkim odpoczynku ruszamy na ostatni fragment naszej wyprawy. Do Wysowej prowadzą nas zielone znaki. Wiodą one do uzdrowiskowej części miasta Doliną Łopacińskiego. Wycieczkę kończymy godzinę później w parku zdrojowym. Jesteśmy oszołomieni śladami po Wielkiej Wojnie 1914–1918. Dla Wawka to wielkie odkrycie tego wyjazdu. Wiemy już, że pozostałe dni naszego wyjazdu podporządkujemy cmentarzom z czasów I wojny światowej.

***
Wycieczka jest dość wyczerpująca, nie tylko z racji kilometrów do zrobienia. Przewyższenie, choć nie największe, daje się we znaki, na trasie musimy kilka razy podejść i zejść, a to zawsze bardziej męczy nogi. Nie ma też żadnego schroniska czy bacówki, gdzie można by zjeść coś ciepłego. Warto jednak w tę trasę wyruszyć, dostarcza bowiem i widoków, i wzruszeń związanych z historią, która przetoczyła się przez te malownicze tereny. Dla dzieci może to być piękna lekcja tolerancji i pamięci o poległych. Na wojennych cmentarzach pochowano obok siebie towarzyszy broni (żołnierzy armii austro-węgierskiej i niemieckiej) oraz ich wrogów (żołnierzy rosyjskich). Walczyli pierś w pierś, spoczęli ramię w ramię, zgodnie ze słowami jednej z cmentarnych inskrypcji:

Śmierć żołnierska święta jest i wszelki nakaz nienawiści maże
Czy wrogiem był, czy bratem — niech nikt nie pamięta
Jednaką cześć i miłość winniśmy im w darze.

1 komentarz: